Od wielu lat zauważam pojawianie się terminu „strony wizytówkowej” i słyszę sformułowania (najczęściej klientów moich agencji), że potrzebują „prostej strony wizytówkowej„. Jednak gdy odpowiadam pytaniem „czyli jakiej konkretnie, czemu ma służyć?”, najczęściej zapada cisza – bo mało kto daje radę to określenie sprecyzować, a ci którym się udaje, są zwykle w błędzie. Dlatego postanowiłem podzielić się moją opinią na temat strony-wizytówki, by móc odsyłać tu w przyszłości każdą osobę która ma w tej kwestii wątpliwości.
W biznesie jest trochę jak w życiu – dobrze jest mieć cel, bo wtedy wiemy dokąd zmierzamy i jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić czy już tam dotarliśmy czy jeszcze nie i ewentualnie jak daleką drogę mamy jeszcze do przejścia. Jednym z bardziej popularnych (i istotnych) elementów realizacji celów – zarówno biznesowych jak i marketingowych – jest posiadanie i korzystanie ze strony www, co umocniło swoją pozycję jako istotnego narzędzia marketingowego w czasach pandemii COVID-19. Jednak strona stronie nie równa i mamy dość dużą gradację stron w zależności od jej przeznaczenia – od prostych stron typu one-page czy landing page przez większe strony www, po duże serwisy i aplikacje webowe. Gdzie w tym wszystkim miejsce strony „wizytówki” i co to w ogóle jest?
Po co komu „Strona wizytówkowa”?
Każda strona internetowa została stworzona w jakimś celu (a przynajmniej tak powinno być) i ma czemuś konkretnemu służyć. A skoro mówimy o biznesie, to powinna mieć swój cel i realizować go, wspierając tym samym realizację celów biznesowych – wtedy to ma sens. Mamy zatem strony, których celem może być:
- Zebranie leadów (np. strona ubezpieczalni, pobranie darmowego ebooka),
- Sprzedaż jednego produktu (tzw. landing page sprzedażowy – np. konkretny kurs online) ,
- Stricte sprzedaż (sklep internetowy, serwis aukcyjny),
- Budowanie wizerunku (wspierająca np. budowę zaufania do polityka lub rozpoznawalność eksperta),
- Prezentacja oferty (np. strona lokalnego sklepu, bez możliwości kupowania online),
- Rejestracja (albo na event albo do wewnętrznego serwisu, choć zwykle jest to cel pośredni),
- Informacyjny (np. blogi, media),
No więc gdzie w tym wszystkim „strona wizytówkowa”? Otóż nigdzie (choć zwykle określam to bardziej dosadnie, ale na blogu nie wypada). Nikt nigdy nie potrafił powiedzieć jaki cel miała by taka strona wizytówkowa realizować. Zwykle chodziło o to, żeby „coś” było w Intrenecie – np. o firmie, o osobie. Większość ludzi wyobrażała sobie stronę-wizytówkę jako jedną, prostą i tanią (bardzo tanią!) stronę – bez zakładek, bez przewijania, bez niczego ważnego). Zastanówmy się teraz przez moment… po cholerę komuś strona, która nie realizuje żadnego celu? Przecież jeśli chcemy tylko, by „coś o naszej firmie było w Internecie” to wykorzystajmy dobrze działające narzędzie Google Moja Firma albo przynajmniej Facebooka czy LinkedIn – za to nie trzeba nikomu płacić, kupować domeny i hostingu, a w zamian otrzymujemy narzędzia z potencjałem (ograniczonym i z pewnymi wadami, ale jednak bardziej użyteczne).
Do przykładu – biegiem marsz!
Dla lepszego zobrazowania sytuacji posłużę się porównaniem. Gdy kupujemy samochód to w konkretnym celu, prawda? Czemuś ma służyć.
- Duża rodzina kupi VAN-a żeby wozić dzieci do szkoły i jeszcze psa z zakupami zmieścić.
- Pan po pięćdziesiątce kupi sportowe auto żeby lepiej radzić sobie z kryzysem wieku średniego.
- Student kupi seicento żeby szybciej dojechać na uczelnię i żeby nie było szkoda jak go zarysuje przy parkowaniu.
- Biznesman kupi limuzynę, żeby budować wizerunek osoby majętnej i odnoszącej sukcesy.
- Pan „Kowalski” kupi auto by móc sprawniej się przemieszczać na co dzień.
Każdy z tych zakupów ma swój konkretny cel i nie znam sytuacji, by ktoś kupił samochód tylko po to by go postawić gdzieś na parkingu, na sąsiednim osiedlu i o nim zapomnieć. To byłoby głupie, prawda? 🙂
Czy to tylko sztuka dla sztuki?
A więc dlaczego posiadanie strony „po nic” miałoby mieć jakiś sens? Okazałoby się, że jest to sztuka dla sztuki (i nic w tym złego, dopóki mówimy o sztuce). Jednak nie zgodzę się nigdy by posiadanie strony „wizytówki” miało większy sens z biznesowego punktu widzenia, bowiem taka strona nie realizuje żadnego wyznaczonego celu. Wizytówka to wizytówka – kawałek papieru z kilkoma danymi, który możemy wręczyć drugiej osobie w odpowiednim momencie spotkania.
Co więc począć?
Po pierwsze – jeśli ktoś próbuje Ci sprzedać stronę „wizytówkę” (ponieważ nie masz budżetu na normalną, sensowną stronę www), to zmień doradcę bo ten próbuje Cię tylko „wydoić ile się da” lub – jeśli jednak jest uczciwy – to po prostu jest niekompetentny i ma solidne braki merytoryczne. Zamiast robić „byle co” zaczekaj, zbierz większe fundusze i zrób stronę taką jak należy lub zamów stronę www w abonamencie – to nie obciąży Cię finansowo, a zagwarantuje dobrą stronę w krótkim czasie (która może od razu na siebie zarabiać).
Po drugie – nie daj się złapać na tanie marketingowe chwyty w stylu „Pana firma będzie bardziej widoczna w sieci” bo to bzdura. Sieć jest tak zapchana niepotrzebnymi informacjami, że jak nie wydasz kilku tysięcy (tak – tysięcy!) to będziesz w tej sieci równie widoczny co snajper w amazońskiej puszczy.
Obecnie na całym świecie jest ponad miliard dwieście milionów stron internetowych (źródło: siteefy.com), z których około 85% to strony nieaktywne (martwe) i jestem przekonany, że spora część z nich to takie właśnie strony bez celu, które nic nie dają, więc nikt o nie nie dba (choć kiedyś trzeba było za nie zapłacić).
Poza tym, jeśli strona nie ma żadnego kontentego celu, to na co komu ta „widoczność”? Wracamy w ten sposób do punktu wyjścia i tworzenia „sztuki dla sztuki”.
Co z tego wynika?
Po około 15 latach makietowania, planowania celów i ścieżek sprzedażowych, projektowaniu i produkcji stron www, które mają za zadanie realizować konkretne (mierzalne) cele, mogę swobodnie to powiedzieć.
Tworzenie tego typu stron jest marnotrawstwem czasu i pieniędzy oraz zaśmiecaniem Internetu, który i tak jest już w dramatycznej kondycji.
Co zatem zrobić zamiast „Strony wizytówki„?
Oto moje propozycje (i każda z nich moim zdaniem będzie lepsza):
- Założyć wizytówkę w Google Moja Firma,
- Założyć stronę na Facebooku,
- Założyć konto na LinkedIn,
- BONUS! Kupić dobre wino lub whisky 🙂
Na koniec życzę Wam powodzenia i przestrzegam przed ładnie brzmiącymi frazesami sprzedawców „stron wizytówek” lub podobnych tworów – sprawdzajcie zawsze, co za nimi stoi i pytajcie, co Wam to da (konkretnie).
AKTUALIZACJA [20.01.2020]
Czy faktycznie lepsza „wizytówka” niż nic?
No więc wyobraź sobie, że bierzesz udział w rajdzie (tak, lubię to porównanie bardziej niż inne bo jest czytelne) i chciałbyś wygrać. Albo przynajmniej znaleźć się w czołówce. Poza Tobą startuje jeszcze 12 tysięcy innych ekip. Czy Twoim zdaniem jest sens inwestować w trabanta ze spojlerami, wydechem grubości XV-wiecznej armaty i niczym ponadto? Czy daje Ci to realne szanse na dotarcie w czołówce, jeśli większość Twojej konkurencji siedzi w sportowych autach? Widzisz do czego zmierzam?
Moim zdaniem (możesz się nie zgodzić) robienie czegoś „byle by było” jest marnowaniem energii i środków, które z pewnością można by spożytkować inaczej.
Nie masz pomysłu co zrobić ze stroną i czemu powinna służyć? Znajdź mnie na Linked In i zapytaj – nie zrobię Ci strony za free, ani nie opracuję do niej wszystkich treści. Jednak gwarantuję, że Ci podpowiem jakie wykonać kolejne kroki, pomogę obrać sensowny kierunek dla treści na stronie i nie będę chciał absolutnie nic w zamian. Warto spróbować? Znasz odpowiedź.